Centrum kolarskiego świata to Włochy. Od wielu lat mamy tam swojego człowieka. Kolarza z Leszna, który w słonecznej Italii przemierzył już tysiące kilometrów. Znany we Włoszech Hubert Kryś, w Lesznie jest raczej osobą anonimową.
Przygoda Huberta z kolarstwem rozpoczęła się 17 lat temu. Trenował z leszczyńskimi mastersami, a następnie trafił do KKS Gostyń. W tym okresie w Lesznie nie było klubu dla młodzieżowców. – Jazda na rowerze od małego sprawiała mi frajdę. Treningi, a wyścig tym bardziej, to zawsze było wielkie wyzwanie. Już wtedy kolarstwo było bardzo popularne, lecz to amatorskie nie było tak bardzo rozwinięte jak dzisiaj – mówi Hubert Kryś.
Po ukończeniu szkoły średniej i wieku juniora, leszczynianin przeszedł do kategorii U23. W Polsce wyścigów dla młodzieżowców nie było zbyt wiele. Włochy są natomiast prawdziwą kuźnią kolarskich talentów. – Do włoskich klubów trafiają najzdolniejsi juniorzy z całego globu, aby uczyć się kolarstwa. Większości z nich udaje się kontynuować karierę w klubach zawodowych – opowiada Kryś. Dokładnie tak samo było z Hubertem. W 2002 roku wraz z Toruńskim Klubem Kolarskim trafił do Toskanii, gdzie klub miał swoją bazę i włoskiego sponsora. Umożliwiło mu to starty w wyścigach do lat 23. Jak sam podkreśla, był to kluczowy moment w jego kolarskiej przygodzie. Dwa lata spędził bowiem pod okiem najlepszych trenerów i specjalistów.
W 2004 roku przyszedł czas na kolejny etap w karierze tego młodego sportowca. Trafił do włoskiego klubu, gdzie kontynuował szlifowanie swoich umiejętności. Kolarstwo to nie tylko rower. Hubert wytrwale uczył się języka, diety i taktyki wyścigów. Nie było łatwo – szczególnie w kwestii mentalnej. Kryś był bowiem jedynym obcokrajowcem w zespole. Takie były przepisy włoskiej federacji kolarskiej. Leszczynianin już wtedy marzył o występach w reprezentacji Polski. A tych na horyzoncie nie było, bo polskie władze tego sportu, nie patrzyły przychylnym okiem na kolarskich emigrantów. Kolarz bronił się jednak osiąganymi wynikami i już w 2005 roku wystartował w Mistrzostwach Świata U23 w Madrycie.
Pełne poświęcenie i przyporządkowanie całego życia kolarstwu szybko procentowało. W 2006 roku Hubert Kryś podpisał zawodowy kontrakt z włoską grupą Ceramica Flaminia. Jego klubowym kolegą był Tomasz Marczyński, aktualnie Mistrz Polski ze startu wspólnego, reprezentant naszego kraju i nowy zawodnik grupy Lotto Soudal. Kryś w barwach Ceramica Flaminia dwukrotnie wystartował w Tour De Pologne, trzykrotnie w wyścigu dookoła Portugalii oraz w Mistrzostwach Świata Zawodowców w 2008 roku we włoskim Verese. Był to najlepszy okres w jego karierze. – Ubranie biało-czerwonej koszulki to zaszczyt. Łączą się z tym emocje i poczucie spełnienia. Mimo, że związałem moja karierę z Włochami, to i tak czuję się w pełni polskim kolarzem – podkreśla zawodnik. – Z koszulka kadry Polski jestem bardzo związany – dodaje wzruszony.
Po trzech latach spędzonych w Ceramica Flaminia, polityka klubu zmusiła go do szukania innego pracodawcy. Kryś podpisał kontrakt z grupą Cinelli. Niestety wskutek między innymi kryzysu gospodarczego klub zamknięto, a Polak został na lodzie. – Jeszcze w 2009 roku szukałem szczęścia na Gwadelupie – mówi Kryś. Kolarstwo na tej uroczej francuskiej wyspie karaibskiej jest niezwykle popularne. Polak trafił tam dzięki swojemu przyjacielowi, Damianowi Wojciechowskiemu, który ścigał się tam wiele lat.
W 2010 roku Hubert wrócił do Italii. Od tego momentu reprezentuje włoskie kluby amatorskie. Choć amatorskie w wydaniu włoskim, to nie jest odpowiednie słowo. Na półwyspie Apenińskim, takie zespoły zapewniają komfortowe warunki oraz opiekę nad zawodnikiem i jego rodziną. Kryś do dziś zajmuje się wyłącznie swoim ukochanym sportem. – Treningi pochłaniają większą część dnia. Na szczęście moje rezultaty pomagają mi w znajdowaniu klubów, które są bardzo mocno zaangażowane. Finansowo pokrywają mi większość wydatków – zdradza leszczyński kolarz. We włoskich wyścigach amatorskich startuje wielu byłych zawodowców, którym skończyły się kontrakty. Poziom rywalizacji jest zatem bardzo wysoki. – Startuje przede wszystkim w tak zwanych Granfondac. To takie kolarskie maratony, w których uczestniczy nawet sto tysięcy kolarzy. Setka z nich to byli zawodowcy, a reszta to amatorzy, którzy i tak reprezentują niezwykle wysoki poziom – opisuje kolarz.
W maju bieżącego roku Hubert Kryś odniósł spektakularny sukces. Wygrał wyścig Granfondo in Bergamo, uznawany za Giro d’Italia amatorów. – Na tym wyścigu czułem się bardzo dobrze i udało mi się zaskoczyć rywali, atakując zaraz po starcie – opowiada z dumą. Kryś zdeklasował rywali, wyprzedzając drugiego Bernda Horneta o prawie 4 minuty! To nie jedyny sukces leszczynianina. Wraz z klubowym kolegą wybierają najważniejsze wyścigi we Włoszech. Celem zawsze jest zwycięstwo. – Nie zawsze się udaje, ale z podium nie dajemy się zepchnąć – mówi z uśmiechem. Kolarstwo to sport drużynowy. Wielu zawodników w zespole pracuje na jednego lub dwóch liderów. Podobnie, choć nie identycznie jest we włoskich wyścigach amatorskich. – Wyścigi są w większości w górach i selekcja zawodników następuje bardzo szybko. W naszym zespole jestem jednym z dwóch liderów. Startujemy głównie w wyścigach jednodniowych. Do etapówek nie przywiązujemy takiej wagi.
Leszczynianin na treningi poświęca 30 godzin tygodniowo, a jest jeszcze odnowa biologiczna i dieta, które również pochłaniają czas. – Nasze wyścigi często mają ponad 200 km i 5 tysięcy metrów przewyższenia, więc zaangażowanie jest ogromne – zdradza zawodnik. W Italii warunki do treningu są idealne, bo pozawalają wyjechać na trasę już w styczniu. Hubert z rodziną na stałe mieszka we Włoszech. Jego żona i syn często dopingują go na trasach. Polskę odwiedzają jednak bardzo często. – Przyszłość mojego syna wiążę z Polską, dlatego staramy się często wracać do kraju – mówi leszczynianin. Kiedy jest w rodzinnych stronach też często wsiada na rower. Lokalna grupa sympatyków kolarstwa wie o tym doskonale, spotykając go na trasach w okolicach Leszna. Niejednokrotnie jest zatem okazja „wsiąść na koło” Krysia i poczuć jego tempo.
Italia to nie tylko idealne warunki klimatyczne. Tam na drogach roi się od kolarzy. W Polsce chwalimy się narastającą ilością kilometrów ścieżek rowerowych. Nasze przepisy drogowe zabraniają rowerzyście jazdę po ulicy, jeżeli obok znajduje się droga dla rowerów. Kostka, krawężniki co kilkanaście metrów i rolkarze – to tylko niektóre niebezpieczeństwa, które czyhają na kolarza, jadącego ścieżką. Pamiętajmy też, że często droga rowerowa, to po prostu odpowiedniej szerokości chodnik, który z czasem zmienił swoją funkcję. Jazda ścieżką to świetna forma rowerowej, rodzinnej rekreacji. Kolarz jadący często ponad 40 km na godzinę stanowi na niej zagrożenie dla innych, ale również dla siebie. – To złożony i trudny temat – mówi Hubert Kryś. – We Włoszech brakuje ścieżek, a inwestycje w ostatnich latach są bardzo ograniczone. Częściej spotkać można pasy pobocza dla cyklistów – opisuje.
W Polsce kolarze szosowi spotykają się z falą krytyki ze strony kierowców. Hubert Kryś uważa, że to kwestia przede wszystkim mentalności. – Kiedyś w Polsce posiadanie samochodu podnosiło status społeczny. Mimo, że minęło wiele lat niektórym tak zostało – uważa Hubert. Kolarz jadący samotnie po polskiej drodze nie ma łatwego życia. Nieco większym szacunkiem darzy się grupkę, czy mały peleton. – Oczywiście, we Włoszech również jest niebezpiecznie. Kolarz jest jednak uprzywilejowany. W Polsce kierowca samochodu czuje się ważniejszy – podkreśla. Trudno się z tym nie zgodzić. Tym bardziej, że kolarz na drodze rowerowej może wyrządzić sporo szkód, zarówno uczestnikom ruchu, jak i sobie. Mimo tego, nie brakuje chętnych do uprawiania tego sportu. Leszczyński Maraton Rowerowy, który w tym roku odbył się już po raz dziesiąty pobił rekordy frekwencji. – To jest sport mniej kontuzyjny niż na przykład bieganie. Łatwiej też o dojście do formy przeciętnej osobie, gdyż nie ma takich obciążeń stawów i mięśni – uważa Hubert. – Oczywiście zakup roweru szosowego wiąże się z nieprzeciętnym wydatkiem. Profesjonalny rower szosowy często przewyższa cenę nowego samochodu. – Jest na szczęście rynek wtórny i coraz większy wachlarz modeli – odpowiada zawodnik.
Kto aktywnie jeździ na rowerze szosowym wie, że kolarstwo to piękny sport. Tych którzy takiej okazji nie mieli, gorąco namawiamy, aby wsiąść na rower. Treningi, a potem udział w wyścigu są świetną formą rywalizacji i sprawdzenia samego sobie. Peleton to miejsce, którego klimat pozwoli oderwać się od codzienności i świadomie rozgościć w teraźniejszości. Kolarstwo daje możliwość spędzenia czasu blisko natury, a cudowny dźwięk wydobywający się spod kół i pedałów ukoi uszy od miejskiego zgiełku.
DANIEL NOWAK
Opublikowano na łamach Reportera Leszczyńskiego