Sport z potencjałem
Pasja, motywacja, sukces – te trzy elementy przyświecają działalności KS Futsal Leszno. To nowy klub na mapie lokalnego sportu. Piękno futsalu polega na jego nieprzewidywalności, a to przypadło do gustu wielu kibicom
KS Futsal Leszno powstał w 2014 roku z inicjatywy Pawła Mrozkowiaka. Fanom sportu znany jest przede wszystkim jako spiker podczas meczów żużlowych na stadionie im. Alfreda Smoczyka. – Przez 16 lat funkcjonowała w Lesznie Autonomiczna Liga Piłki Halowej Amatorów, w której organizację i prowadzenie byłem zaangażowany od samego początku. Już od jakiegoś czasu myślałem o tym, aby zaproponować najlepszym graczom tej ligi stworzenie zespołu, który mógł- by rywalizować w profesjonalnej, prowadzonej przez PZPN lidze – zdradził Paweł Mrozkowiak, sprawujący funkcję prezesa klubu.
Pierwsze kroki
Leszczyńscy działacze angażując się w projekt pod nazwą KS Futsal Leszno podkreślali, że byli jak dzieci, które dopiero uczą się chodzić. Inauguracyjny sezon potraktowano głównie jako możliwość zebrania niezbędnych do dalszej działalności doświadczeń. Działacze klubu stworzyli coś, czego w naszym mieście jeszcze nie było. Projekt wystartował i pędzi do przodu ku dalszemu rozwojowi. W Lesznie mamy między innymi: żużel, piłkę ręczną, piłkę nożną, koszykówkę w wydaniu męskim i żeńskim oraz siatkówkę. Mogłoby się wydawać, że w tak małej społeczności nie ma już miejsca na kolejną dyscyplinę. Nic bardziej mylnego. Dotychczasowe mecze drużyny Pawła Mrozkowiaka pokazały, że w mieście jest miejsce także na futsal. – Nie chcemy rywalizować z żadną dyscypliną. Co do żużla, to tak się szczęśliwie składa, że kończy się sezon futsalowy, a zaczyna sezon żużlowy, więc wielu kibiców spokojnie jest w stanie pogodzić obie pasje – uważa sternik klubu. Podobnego zdania jest kapitan leszczyńskiej drużyny, Łukasz Chmielewski. – W mojej ocenie jest to ciekawe przedsięwzięcie. Szybko znalazło zainteresowanie wśród ludzi. Drugi sezon pokazuje, że ten sport ma szansę wpisać się na stałe na listę dyscyplin sportowych Leszna – mówi zawodnik. – Potencjał futsalu jest ogromny. Jeżeli będziemy mieć odpowiedni produkt sportowy, to hala Trapez będzie wypełniona – twierdzi Mrozkowiak. – Projektu tego nie dałoby się realizować bez pomocy obecnych władz Leszna i grona oddanych sponsorów. Szczególne słowa podziękowania należą się prezydentowi Łukaszowi Borowiakowi oraz wiceprezydentowi Piotrowi Jóźwiakowi, a także naszym głównym sponsorom – firmie Grupa Inwestycyjna Malepszy i FoodWorks Poland z Chruściny – dodaje.
Mecz Niepodległości
17 stycznia rywalem leszczyńskich futsalistów był MOSiR AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego. Spotkanie połączono z obchodami rocznicy powrotu Leszna do Macierzy. Wydarzenie ochrzczone mianem Meczu Niepodległości obejrzało w hali Trapez ponad siedmiuset widzów. Takich tłumów na tej skromnej arenie dawno nikt nie widział. – To przepiękne podsumowanie tego dnia. Dnia cieszenia się z wolności Leszna – mówił obecny na spotkaniu poseł Jan Dziedziczak, wiceminister spraw zagranicznych RP. Leszczynianie mecz co prawda przegrali, ale wstydu nie przynieśli. Wszak ich rywalem był niepokonany jak dotąd lider II ligi. Frekwencja na pozostałych meczach również jest wysoka. – W Trapezie toczyły się zacięte boje, wynik oscylował w okolicach remisu, padało wiele bramek, mieliśmy mnóstwo zwrotów akcji. To na pewno przyciąga widza. Kibic oczekuje sporej dawki emocji, a futsal jest taką dyscypliną, która tę dawkę daje – uważa Łukasz Kaczmarek, menadżer leszczyńskiej drużyny. Poziom emocjonalny spotkań futsalowych można śmiało porównać do meczów piłki ręcznej. Obie dyscypliny mają zresztą ze sobą wiele wspólnego.
Wyrównane rozgrywki
W inauguracyjnym sezonie 2014/2015 nasi gracze zajęli ostatnie miejsce, wygrywając tylko dwa spotkania. W tegorocznych rozgrywkach GI Malepszy Futsal Leszno radzi sobie całkiem nieźle. W II lubuskiej lidze futsalu występuje dziewięć zespołów. Leszczyńska ekipa zajmuje miejsce w środku tabeli. Zdecydowanym liderem jest MOSiR AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego, który wygrał wszystkie spotkania. Kilka punktów do lidera traci Credo Futsal Piła. Obie ekipy wydają się być poza zasięgiem pozostałych drużyn. Na miejscach od trzeciego do ósmego panuje ogromny ścisk, a sytuacja jest bardzo dynamiczna. Celem leszczynian jest trzecie miejsce, ale przy niekorzystnym układzie, sezon mogą zakończyć nawet na ósmym.
Organizacja na plus
Nasi futsaliści drobne ubytki sportowe starają się nadrabiać ambicją i wolą walki. – Docieramy się, próbujemy wypracować wspólny język i system gry, a to wymaga czasu. Poznaliśmy swoje możliwości, a teraz pracujemy nad tym, by je jak najlepiej wykorzystać w grze – mówi oceniając zespół Łukasz Chmielewski. Mecz obudowany jest ciekawą promocją, a działania marketingowe prowadzone są wielotorowo. Po każ- dym spotkaniu ligowym w hali Trapez odbywa się konferencja prasowa. Teoretycznie sprawa oczywista, lecz warto nadmienić, że w pozostałych klubach II ligi do spotkań z dziennikarzami w ogóle nie dochodzi. Podczas niemal wszystkich dotychczasowych konferencji, przedstawiciele rywali podkreślali fakt doskonałej organizacji zawodów, gratulując przy tym pomysłu i zaangażowania. – Dzięki sponsorom, zaangażowaniu prezesa Pawła Mrozkowiaka, menadżera Łukasza Kaczmarka oraz innych działaczy klubu, możliwe są działania na rzecz promocji miasta. Osoby te dokładają wszelkich starań, by zachęcić mieszkańców do oglądania naszych meczów – z dumą podkreśla Chmielewski. O leszczyńskim klubie coraz czę- ściej wspominają także działacze z wyższych klas rozgrywkowych, podając go jako przykład doskonałej promocji tego sportu. – Pod względem organizacyjnym jesteśmy dużo do przodu. Powtarzam prezesowi, z przymrużeniem oka, że jesteśmy opakowani ładnie jak czekoladka. Jeżeli chodzi o kwestie sportowe, to jeszcze troszeczkę brakuje. Z każdym meczem zbieramy jednak doświadczenie – uważa Tomasz Krysiak, sprawujący funkcję trenera.
Parkiet to nie trawa
Mogłoby się wydawać, że futsal jest bardzo podobny do piłki nożnej na trawie. Nie do końca jest to prawdą. Sposób gry znacznie się różni. Podczas spotkań często oglądamy strzały wykonywane czubkiem buta oraz tak zwaną grę podeszwą. – Technika odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Zawodnik, który dobrze panuje nad piłką, o wiele łatwiej wykonuje założenia w danej sytuacji meczowej – zauważa szkoleniowiec leszczynian. Futsal to dyscyplina znacznie bardziej kontaktowa, a przede wszystkim szybsza. – Sytuacja zmienia się w każdej sekundzie z jednej strony na drugąMożna bardzo szybko zdobyć bramkę, a jednocześnie tak samo szybko ją stracić – podkreśla Krysiak. – W porównaniu do dużego boiska, sytuacje stresowe występują tutaj o wiele czę- ściej. Uczulam chłopaków, żeby w każ dym momencie byli skoncentrowani – dodaje. W rozgrywkach ekstraklasowych są gracze wyspecjalizowani w tej odmianie piłki nożnej, a boiska trawiastego starają sięunikać jak ognia. Na parkiecie są bowiem wypracowane pewne nawyki, które na murawie po prostu się nie sprawdzą. Inaczej jest w II lidze. W każdym zespole jest mnóstwo zawodników, którzy grają cały rok, a futsal jest dla nich przedłużeniem sezonu. – Jeśli chodzi o grę w II lidze, to piłkarz, który gra na trawie, może to połączyć. Na pewno odbija się to na jego formie i jest to zauważalne szczególniew momencie, kiedy ruszają przygotowania do sezonu trawiastego. Walory takiego zawodnika spadają i nie wiadomo jakby się starał, jest to zauważalne – ocenia trener Krysiak. Podobnego zdania jest kapitan zespołu, Łukasz Chmielewski: – Z mojego doświadczenia wiem, że te dwie dyscypliny wymagają odmiennego stylu gry, innych technicznych i taktycznych działań. W pewnym stopniu jest to kwestia indywidualna, zależna odpotencjału i umiejętności zawodnika. Jednakże uważam, że jest to trudne.
Ambitne plany
Klub Sportowy Futsal Leszno planuje piąć się coraz wyżej. Już dzisiaj działacze mówią głośno, że w sezonie 2016/2017 celem będzie awans na pierwszoligowe parkiety.– Futsal w naszym kraju rozwija się bardzo dynamicznie, powstaje wiele nowych klubów, ale jestem przekonany, że prawdziwy boom jest przed nami. Dwa sezony w II lidze dały nam sporo ważnych doświadczeń, ale żeby się sportowo rozwijać, musimy awansować do I ligi – zdradził prezes Paweł Mrozkowiak. Nieoficjalnie wiemy, że działacze już poczynili pierwsze kroki, aby w przyszłym sezonie poważnie podnieść poziom sportowy drużyny. Szczególna uwaga skupiona zostanie również na pracy z dziećmi i młodzieżą. Futsal Leszno chce bazować na wychowankach leszczyńskich akademii piłkarskich. – Naszym marzeniem jest, aby kiedyś w Lesznie zagrała reprezentacja Polski w futsalu, najlepiej z jakimś naszym wychowankiem – zakończył prezes leszczyńskiego klubu. Aktualnie GI Malepszy Futsal Leszno odbywa serię meczów wyjazdowych. Ostatnia szansa, aby zobaczyć zespół w hali Trapez będzie 12 marca. Podopieczni Tomasza Krysiaka i Krzysztofa Kaczmarzyka podejmą na własnym parkiecie Mundial Żary.
DANIEL NOWAK
Opublikowano na łamach Reportera Leszczyńskiego
- Published in Blog
Kolarstwo po włosku
Centrum kolarskiego świata to Włochy. Od wielu lat mamy tam swojego człowieka. Kolarza z Leszna, który w słonecznej Italii przemierzył już tysiące kilometrów. Znany we Włoszech Hubert Kryś, w Lesznie jest raczej osobą anonimową.
Przygoda Huberta z kolarstwem rozpoczęła się 17 lat temu. Trenował z leszczyńskimi mastersami, a następnie trafił do KKS Gostyń. W tym okresie w Lesznie nie było klubu dla młodzieżowców. – Jazda na rowerze od małego sprawiała mi frajdę. Treningi, a wyścig tym bardziej, to zawsze było wielkie wyzwanie. Już wtedy kolarstwo było bardzo popularne, lecz to amatorskie nie było tak bardzo rozwinięte jak dzisiaj – mówi Hubert Kryś.
Po ukończeniu szkoły średniej i wieku juniora, leszczynianin przeszedł do kategorii U23. W Polsce wyścigów dla młodzieżowców nie było zbyt wiele. Włochy są natomiast prawdziwą kuźnią kolarskich talentów. – Do włoskich klubów trafiają najzdolniejsi juniorzy z całego globu, aby uczyć się kolarstwa. Większości z nich udaje się kontynuować karierę w klubach zawodowych – opowiada Kryś. Dokładnie tak samo było z Hubertem. W 2002 roku wraz z Toruńskim Klubem Kolarskim trafił do Toskanii, gdzie klub miał swoją bazę i włoskiego sponsora. Umożliwiło mu to starty w wyścigach do lat 23. Jak sam podkreśla, był to kluczowy moment w jego kolarskiej przygodzie. Dwa lata spędził bowiem pod okiem najlepszych trenerów i specjalistów.
W 2004 roku przyszedł czas na kolejny etap w karierze tego młodego sportowca. Trafił do włoskiego klubu, gdzie kontynuował szlifowanie swoich umiejętności. Kolarstwo to nie tylko rower. Hubert wytrwale uczył się języka, diety i taktyki wyścigów. Nie było łatwo – szczególnie w kwestii mentalnej. Kryś był bowiem jedynym obcokrajowcem w zespole. Takie były przepisy włoskiej federacji kolarskiej. Leszczynianin już wtedy marzył o występach w reprezentacji Polski. A tych na horyzoncie nie było, bo polskie władze tego sportu, nie patrzyły przychylnym okiem na kolarskich emigrantów. Kolarz bronił się jednak osiąganymi wynikami i już w 2005 roku wystartował w Mistrzostwach Świata U23 w Madrycie.
Pełne poświęcenie i przyporządkowanie całego życia kolarstwu szybko procentowało. W 2006 roku Hubert Kryś podpisał zawodowy kontrakt z włoską grupą Ceramica Flaminia. Jego klubowym kolegą był Tomasz Marczyński, aktualnie Mistrz Polski ze startu wspólnego, reprezentant naszego kraju i nowy zawodnik grupy Lotto Soudal. Kryś w barwach Ceramica Flaminia dwukrotnie wystartował w Tour De Pologne, trzykrotnie w wyścigu dookoła Portugalii oraz w Mistrzostwach Świata Zawodowców w 2008 roku we włoskim Verese. Był to najlepszy okres w jego karierze. – Ubranie biało-czerwonej koszulki to zaszczyt. Łączą się z tym emocje i poczucie spełnienia. Mimo, że związałem moja karierę z Włochami, to i tak czuję się w pełni polskim kolarzem – podkreśla zawodnik. – Z koszulka kadry Polski jestem bardzo związany – dodaje wzruszony.
Po trzech latach spędzonych w Ceramica Flaminia, polityka klubu zmusiła go do szukania innego pracodawcy. Kryś podpisał kontrakt z grupą Cinelli. Niestety wskutek między innymi kryzysu gospodarczego klub zamknięto, a Polak został na lodzie. – Jeszcze w 2009 roku szukałem szczęścia na Gwadelupie – mówi Kryś. Kolarstwo na tej uroczej francuskiej wyspie karaibskiej jest niezwykle popularne. Polak trafił tam dzięki swojemu przyjacielowi, Damianowi Wojciechowskiemu, który ścigał się tam wiele lat.
W 2010 roku Hubert wrócił do Italii. Od tego momentu reprezentuje włoskie kluby amatorskie. Choć amatorskie w wydaniu włoskim, to nie jest odpowiednie słowo. Na półwyspie Apenińskim, takie zespoły zapewniają komfortowe warunki oraz opiekę nad zawodnikiem i jego rodziną. Kryś do dziś zajmuje się wyłącznie swoim ukochanym sportem. – Treningi pochłaniają większą część dnia. Na szczęście moje rezultaty pomagają mi w znajdowaniu klubów, które są bardzo mocno zaangażowane. Finansowo pokrywają mi większość wydatków – zdradza leszczyński kolarz. We włoskich wyścigach amatorskich startuje wielu byłych zawodowców, którym skończyły się kontrakty. Poziom rywalizacji jest zatem bardzo wysoki. – Startuje przede wszystkim w tak zwanych Granfondac. To takie kolarskie maratony, w których uczestniczy nawet sto tysięcy kolarzy. Setka z nich to byli zawodowcy, a reszta to amatorzy, którzy i tak reprezentują niezwykle wysoki poziom – opisuje kolarz.
W maju bieżącego roku Hubert Kryś odniósł spektakularny sukces. Wygrał wyścig Granfondo in Bergamo, uznawany za Giro d’Italia amatorów. – Na tym wyścigu czułem się bardzo dobrze i udało mi się zaskoczyć rywali, atakując zaraz po starcie – opowiada z dumą. Kryś zdeklasował rywali, wyprzedzając drugiego Bernda Horneta o prawie 4 minuty! To nie jedyny sukces leszczynianina. Wraz z klubowym kolegą wybierają najważniejsze wyścigi we Włoszech. Celem zawsze jest zwycięstwo. – Nie zawsze się udaje, ale z podium nie dajemy się zepchnąć – mówi z uśmiechem. Kolarstwo to sport drużynowy. Wielu zawodników w zespole pracuje na jednego lub dwóch liderów. Podobnie, choć nie identycznie jest we włoskich wyścigach amatorskich. – Wyścigi są w większości w górach i selekcja zawodników następuje bardzo szybko. W naszym zespole jestem jednym z dwóch liderów. Startujemy głównie w wyścigach jednodniowych. Do etapówek nie przywiązujemy takiej wagi.
Leszczynianin na treningi poświęca 30 godzin tygodniowo, a jest jeszcze odnowa biologiczna i dieta, które również pochłaniają czas. – Nasze wyścigi często mają ponad 200 km i 5 tysięcy metrów przewyższenia, więc zaangażowanie jest ogromne – zdradza zawodnik. W Italii warunki do treningu są idealne, bo pozawalają wyjechać na trasę już w styczniu. Hubert z rodziną na stałe mieszka we Włoszech. Jego żona i syn często dopingują go na trasach. Polskę odwiedzają jednak bardzo często. – Przyszłość mojego syna wiążę z Polską, dlatego staramy się często wracać do kraju – mówi leszczynianin. Kiedy jest w rodzinnych stronach też często wsiada na rower. Lokalna grupa sympatyków kolarstwa wie o tym doskonale, spotykając go na trasach w okolicach Leszna. Niejednokrotnie jest zatem okazja „wsiąść na koło” Krysia i poczuć jego tempo.
Italia to nie tylko idealne warunki klimatyczne. Tam na drogach roi się od kolarzy. W Polsce chwalimy się narastającą ilością kilometrów ścieżek rowerowych. Nasze przepisy drogowe zabraniają rowerzyście jazdę po ulicy, jeżeli obok znajduje się droga dla rowerów. Kostka, krawężniki co kilkanaście metrów i rolkarze – to tylko niektóre niebezpieczeństwa, które czyhają na kolarza, jadącego ścieżką. Pamiętajmy też, że często droga rowerowa, to po prostu odpowiedniej szerokości chodnik, który z czasem zmienił swoją funkcję. Jazda ścieżką to świetna forma rowerowej, rodzinnej rekreacji. Kolarz jadący często ponad 40 km na godzinę stanowi na niej zagrożenie dla innych, ale również dla siebie. – To złożony i trudny temat – mówi Hubert Kryś. – We Włoszech brakuje ścieżek, a inwestycje w ostatnich latach są bardzo ograniczone. Częściej spotkać można pasy pobocza dla cyklistów – opisuje.
W Polsce kolarze szosowi spotykają się z falą krytyki ze strony kierowców. Hubert Kryś uważa, że to kwestia przede wszystkim mentalności. – Kiedyś w Polsce posiadanie samochodu podnosiło status społeczny. Mimo, że minęło wiele lat niektórym tak zostało – uważa Hubert. Kolarz jadący samotnie po polskiej drodze nie ma łatwego życia. Nieco większym szacunkiem darzy się grupkę, czy mały peleton. – Oczywiście, we Włoszech również jest niebezpiecznie. Kolarz jest jednak uprzywilejowany. W Polsce kierowca samochodu czuje się ważniejszy – podkreśla. Trudno się z tym nie zgodzić. Tym bardziej, że kolarz na drodze rowerowej może wyrządzić sporo szkód, zarówno uczestnikom ruchu, jak i sobie. Mimo tego, nie brakuje chętnych do uprawiania tego sportu. Leszczyński Maraton Rowerowy, który w tym roku odbył się już po raz dziesiąty pobił rekordy frekwencji. – To jest sport mniej kontuzyjny niż na przykład bieganie. Łatwiej też o dojście do formy przeciętnej osobie, gdyż nie ma takich obciążeń stawów i mięśni – uważa Hubert. – Oczywiście zakup roweru szosowego wiąże się z nieprzeciętnym wydatkiem. Profesjonalny rower szosowy często przewyższa cenę nowego samochodu. – Jest na szczęście rynek wtórny i coraz większy wachlarz modeli – odpowiada zawodnik.
Kto aktywnie jeździ na rowerze szosowym wie, że kolarstwo to piękny sport. Tych którzy takiej okazji nie mieli, gorąco namawiamy, aby wsiąść na rower. Treningi, a potem udział w wyścigu są świetną formą rywalizacji i sprawdzenia samego sobie. Peleton to miejsce, którego klimat pozwoli oderwać się od codzienności i świadomie rozgościć w teraźniejszości. Kolarstwo daje możliwość spędzenia czasu blisko natury, a cudowny dźwięk wydobywający się spod kół i pedałów ukoi uszy od miejskiego zgiełku.
DANIEL NOWAK
Opublikowano na łamach Reportera Leszczyńskiego
- Published in Blog
Progressively repurpose cutting-edge models
Seamlessly orchestrate process-centric best practices with end-to-end catalysts for change. Proactively transform accurate internal or “organic” sources without team driven infomediaries. Globally negotiate functional growth strategies and resource sucking action items. Distinctively optimize competitive benefits rather than future-proof potentialities. Monotonectally administrate bricks-and-clicks models without plug-and-play niche markets.
Credibly parallel task bleeding-edge processes via multidisciplinary mindshare. Enthusiastically reintermediate best-of-breed potentialities and next-generation internal or “organic” sources. Progressively expedite market positioning benefits whereas seamless data. Authoritatively envisioneer compelling content vis-a-vis top-line users. Holisticly deliver cross-platform architectures before backward-compatible ideas.
Conveniently pursue e-business platforms through viral results. Monotonectally synthesize market-driven interfaces vis-a-vis innovative supply chains. Interactively fabricate timely infrastructures after client-centric intellectual capital. Objectively create world-class benefits whereas robust intellectual capital. Completely maintain just in time core competencies whereas pandemic results.
Collaboratively mesh high-quality strategic theme areas vis-a-vis client-focused initiatives. Uniquely.
- Published in Mobile, Networking
Enthusiastically administrate ubiquitous
Competently leverage other’s high standards in customer service after superior web-readiness. Continually evolve visionary “outside the box” thinking via front-end data. Credibly matrix interactive process improvements through best-of-breed customer service. Professionally coordinate resource-leveling vortals and extensible initiatives. Credibly enable accurate ROI rather than premium experiences.
Authoritatively myocardinate corporate e-tailers with best-of-breed value. Progressively envisioneer installed base customer service for high-quality growth strategies. Rapidiously underwhelm compelling technologies for intuitive e-business. Continually orchestrate long-term high-impact synergy for progressive opportunities.
- Published in Mobile
Uniquely productize next-generation opportunities
Appropriately pontificate synergistic para digms whereas 24/7 “outside the box”. Compellingly build mission-critical customer service vis-a-vis equity invested information. Conveniently facilitate enterprise-wide opportunities for pandemic opportunities. Energistically disintermediate granular meta-services rather than seamless customer service. Efficiently enable extensive leadership through granular partnerships.
Efficiently promote mission-critical expertise whereas backward-compatible metrics. Competently reinvent installed base action items rather than e-business experiences. Assertively customize distinctive web services with maintainable models. Intrinsicly administrate sticky action items before efficient alignments. Competently morph cross-media scenarios for scalable bandwidth.
Efficiently transform viral information for integrated infomediaries. Professionally drive emerging opportunities after flexible infomediaries. Assertively disseminate emerging value with tactical vortals. Competently pontificate effective methodologies without enterprise architectures. Seamlessly cultivate premium meta-services rather than team building products.
Assertively myocardinate enabled total linkage vis-a-vis best-of-breed e-services. Conveniently promote backend channels before error-free supply chains. Monotonectally transform flexible.
- Published in Mobile, Technology
Dramatically integrate viral technologies
Seamlessly syndicate out-of-the-box quality vectors via multimedia based bandwidth. Monotonectally supply team driven quality vectors via mission-critical networks. Efficiently leverage existing top-line communities for business human capital. Interactively evisculate proactive data vis-a-vis premium information. Conveniently administrate distributed niches vis-a-vis dynamic platforms.
Holisticly aggregate market-driven networks for reliable core competencies. Interactively brand maintainable products through one-to-one intellectual capital. Globally simplify leading-edge schemas with one-to-one leadership. Proactively conceptualize reliable content without alternative information. Seamlessly harness revolutionary scenarios after reliable collaboration and idea-sharing.
Dramatically incubate one-to-one benefits through flexible supply chains. Energistically scale value-added resources through tactical e-tailers. Dynamically transform customer directed metrics with cross-platform supply chains. Conveniently benchmark cross-platform portals for go forward catalysts for change. Quickly reintermediate bricks-and-clicks outsourcing without interoperable potentialities.
Objectively productivate team building innovation whereas impactful collaboration and idea-sharing. Dramatically maximize B2C functionalities for cross-unit networks.
- Published in Mobile, Technology
Compellingly administrate vertical strategic theme areas
Collaboratively grow bricks-and-clicks outsourcing and vertical leadership skills. Professionally deploy diverse results without strategic value. Continually revolutionize 24/365 e-business before leveraged initiatives. Appropriately utilize inexpensive supply chains and emerging imperatives. Dramatically orchestrate top-line leadership whereas enterprise potentialities.
Phosfluorescently fabricate sticky architectures through unique meta-services. Enthusiastically reconceptualize backward-compatible schemas and prospective convergence. Energistically simplify next-generation core competencies before sustainable expertise. Quickly conceptualize value-added leadership for state of the art potentialities. Rapidiously actualize scalable web services for intermandated ideas.
Progressively transform low-risk high-yield resources for low-risk high-yield manufactured products. Completely predominate premier alignments via unique vortals. Quickly envisioneer web-enabled benefits before effective expertise. Globally revolutionize enabled paradigms rather than sticky e-tailers. Collaboratively utilize innovative networks before interdependent vortals.
Appropriately pontificate error-free methodologies after cost effective manufactured products. Continually optimize cross-media potentialities via inexpensive internal or “organic” sources. Proactively reintermediate customer.
- Published in Technology
Synergistically fabricate backend niches
Efficiently network prospective content without performance based data. Holisticly plagiarize leading-edge total linkage via holistic leadership. Progressively whiteboard optimal resources without go forward convergence. Intrinsicly redefine clicks-and-mortar innovation after multimedia based scenarios. Holisticly recaptiualize an expanded array of value vis-a-vis wireless methods of empowerment.
Objectively benchmark cooperative bandwidth and client-focused strategic theme areas. Rapidiously create global experiences for standardized systems. Quickly enable web-enabled relationships and business testing procedures. Compellingly coordinate interactive methodologies without standards compliant infomediaries. Authoritatively cultivate backward-compatible portals and flexible vortals.
Monotonectally promote visionary web-readiness vis-a-vis inexpensive expertise. Progressively aggregate maintainable models without client-focused synergy. Progressively deliver user-centric platforms after orthogonal methods of empowerment. Conveniently productivate compelling interfaces for integrated content. Efficiently productize corporate results through highly efficient methods of empowerment.
Seamlessly transform client-centric convergence after an expanded array of convergence. Compellingly leverage existing superior potentialities.
- Published in Technology
Nicki pod obstrzałem
Gdyby stworzyć ranking najbardziej widowiskowo jeżdżących żużlowców, Nicki Pedersen byłby zdecydowanie w czubie. Owa widowiskowa jazda generuje potężne niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo jest jednak nieodłącznym elementem tego sportu.
Pedersen od wielu lat uznawany jest przez większość kibiców za żużlowego „zabijakę”. W ostatnich tygodniach głośno było w środowisku o incydencie pomiędzy Gregiem Hancockiem, a popularnym „Powerem”. W meczu szwedzkiej Elitserien Duńczyk ostro potraktował rywala, pakując go prosto w płot. Amerykanin długo nie pozostawał dłużny. Szybko podniósł się z toru i znokautował zawodnika Dackarny Malilla. W żużlowym światku incydent szybko stał się gorącym tematem. Nieco odgrzewanym, bo to przecież nie pierwsza taka sytuacja z Pedersenem w roli głównej. Historia jest o tyle interesująca, że sprawiedliwość wymierzał sam Greg Hancock. Dla mniej zorientowanych – najbardziej spokojny i najbardziej ułożony żużlowiec w światowej elicie. Na Amerykanina nałożono karę finansową. Wśród zawodników nie brakowało głosów, że chętnie do kary Hancocka dołożą z własnej kieszeni. „Herbi” szybko jednak uciął te spekulacje. Swoją drogą – czy to nie paradoks? Czy takie zachowania pozostałych żużlowców nie powinny być piętnowane? Negujemy ostrą jazdę Pedersena. Negujmy również zachowanie Hancocka i koalicji żużlowców, która stanęła za nim murem.
Aktualny Indywidualny Mistrz Świata przez wiele lat budował wokół siebie fantastyczny PR. Z pewnością jeden incydent go nie zniszczy. Amerykanin natychmiast po szwedzkim incydencie, w specjalnym oświadczeniu przepraszał za swoje zachowanie. W sposób zdecydowany potępiał jednak zachowanie Pedersena. – Nicki w przeszłości miał konflikty ze sporą liczbą zawodników. Na przestrzeni lat wielu żużlowców wyraziło już swoją opinię o nim, ale nadszedł właściwy moment, aby wstać i przedstawić pewien punkt widzenia. W poprzednich przypadkach nie chciałem się angażować ani reagować na pewny wydarzenia, ale tym razem nie mogłem od tego uciec – napisał Greg Hancock. Amerykanin informował również, że po całym zajściu Pedersen chciał zamienić z nim kilka słów. Uznał to jednak za prowokację ze strony Duńczyka. Czy słusznie? Tego się nie dowiemy.
Nicki na swoją „markę” pracował wiele lat. Pachnących gipsem historii z jego udziałem było tyle, że można by napisać książkę. Pedersenowi gwizdy towarzyszą dosłownie na każdej żużlowej arenie. Kibice próbują wyrazić w ten sposób swoja dezaprobatę dla zachowań Duńczyka. Zawodnik najczęściej reaguje szyderczym uśmiechem i prowokacyjnymi gestami w stronę widowni. Twierdzi, że gwizdy nie robią na nim żadnego wrażenia. Nie zmienia to jednak faktu, że takie zachowania mu nie pomagają. – Jeżdżę na żużlu od 25 lat, więc nie przejmuję się takimi sytuacjami. Staram się wykonywać dobrze swoją pracę, która daje mi wynagrodzenie. Osobiście, nie mam problemu z gwizdami – mówi Nicki Pedersen.
Wydaje się zatem, że Pedersen nie zamierza się zmieniać. Ani dla siebie, ani dla zawodników, ani a tym bardziej dla kibiców. – Staram się robić swego rodzaju show. Oczywiście, zdarza mi się zagrać ostro, ale bez tego byłoby po prostu nudno. Przez ostatnie lata nie złamałem zasad rywalizacji. Wszyscy popełniają czasem jakieś błędy, po których dochodzi do kontrowersji – uważa trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata. W światowej elicie Pedersen nie jest jedynym zawodnikiem jeżdżącym na granicy faulu. Wystarczy przytoczyć takie nazwiska jak: Peter Kildemand, Grigorij Laguta, Matej Zagar, czy Bartosz Zmarzlik. Różnica w przypadku Nickiego jest taka, że dokłada sporo „atrakcji” dodatkowych. Dziwna gestykulacja, prowokacyjne uśmiechy, kontrowersyjne wywiady. To wszystko złożyło się na to, że Duńczyk oceniany jest w sposób indywidualny. Pedersen ocenę powinien zostawić sędziemu. Kibice podobnie.
Niektórzy twierdzą, że Pedersena oklaskują jedynie kibice drużyny, którą aktualnie reprezentuje. To nieprawda. Sam znam kilku wielkich fanów „Powera” z różnych krańców Polski. Co więcej, oni kochają żużel właśnie za takich żużlowców. Sam nie należę miłośników tego zawodnika. Jego obecność w Fogo Unii Leszno traktuję, jak „maszynkę” do zdobywania punktów. Sławny sportowiec to taki, którego cześć kibiców kocha, a część nienawidzi. Przykładem niech będzie Ronnie o’Sullivan. Bezkompromisowy, arogancki, kontrowersyjny pięciokrotny mistrz świata w snookerze. Cześć fanów tego sportu go uwielbia, pozostała nie chce go widzieć. Tak buduje się sławę. Zadajmy sobie zatem pytanie, jaki byłby żużel bez Nickiego Pedersena? Nasz duński stranieri skwitował to wszystko krótko – Nie zachowujmy się jak dzieci i nie płaczmy z byle powodu.
Daniel Nowak
Opublikowano na łamach Reportera Leszczyńskiego
- Published in Blog
- 1
- 2